Recenzja filmu

Przebacz (2005)
Marek Stacharski
Bartosz Turzyński
Gabriela Kownacka

Bez przebaczenia

Kolejny społecznie zatroskany portret młodych - zagubionych topiący ciekawy pomysł fabularny w zawiesistym sosie publicystyki.
"W tym kraju trudno jest żyć, w tym kraju wódkę trzeba pić" - ten lekko strawestowany cytat z piosenki Maleńczuka świetnie pasuje do filmu Marka Stacharskiego. "Przebacz" to kolejny społecznie zatroskany portret młodych - zagubionych topiący ciekawy pomysł fabularny w zawiesistym sosie publicystyki. Stan (dobry Bartek Turzyński) jest żulem z warszawskiej Pragi. Dni schodzą mu na włóczeniu się z kumplami, kradzieżach i "używkowaniu" życia. Bohater, w odróżnieniu od kolegów, ma jednak ambicję żyć bardziej "na legalu" - w tym celu zatrudnia się jako mechanik. Robota to jedna nudna i kiepsko płatna, a zabawa czeka za rogiem. Podczas jednej z nich Stan gwałci dziewczynę (Aleksandra Nieśpielak). Niedługo później trafia do szpitala, gdzie jego niedawna ofiara pracuje jako pielęgniarka. Ta nie pamiętając twarzy napastnika, zaczyna się interesować nowym pacjentem. Rzecz jasna z wzajemnością. Ta relacja to koło zamachowe fabuły "Przebacz" i jego największy atut. Lekko perwersyjne love story świetnie sprawdza się na ekranie, szkoda tylko, że reżyser nie jest w stanie wygrać tego pomysłu do końca. Naprawdę dobry duet aktorski rozbija się niestety o scenariuszowe rafy. Stacharski chce robić na siłę kino społeczne, epatować nas nędzą i beznadzieją, co znosi go w stronę banalnej publicystyki. Wszystko to znamy - jest źle, młodzi nie mają perspektyw, to co zostaje to bezinteresowna agresja i pogrążanie się w beznadziei. Ciekawie zarysowane relację grzęzną w dialogach jak ze społecznego reportażu, popadają w schemat. Świetnym przykładem jest tu niewykorzystany epizod Gabrieli Kownackiej w roli matki - alkoholiczki. A w tle fotogeniczny syf biednych dzielnic bogatych miast. Reżyser próbuje zresztą "podrasować" rzeczywistość za pomocą niechlujnych zdjęć Pera Tingleffa, niestety nie do końca wiemy czy ziarnisty, przybrudzony obraz jest wynikiem świadomego artystycznego zabiegu, czy jedynie świadectwem warsztatowej nieudolności. Najgorsze, że te zabiegi, mimo niewątpliwie słusznych intencji pozostawiają nas całkowicie obojętnymi wobec opisywanego świata. A tego chyba "społecznie wrażliwy" reżyser najbardziej chciałby uniknąć.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones